Wycieczka do Aqualandia Benidorm
Zbliżał się 1 czerwca wielkimi krokami, Maksowi obiecałem park wodny i słowa należało dotrzymać. Wyjechaliśmy około godziny 9 rano by po około godzinie i piętnastu minutach dojechać pod największy park wodny w tej części świata. Parking był niemalże pusty i czuć było że sezon dopiero się zaczyna ale sporo wycieczek z dziećmi kręciło się przed wejściem gdzie przebrani w pluszaki ludzie reklamowali inne parki rozrywki a w szczególności słynący z pokazów z delfinami Mundomar. My szykowaliśmy nasze rabatowe vouchery dzięki którym udało się coś zaoszczędzić a i tak za mnie, Dorotę i młodego zapłaciłem 80 euro. No cóż, jest dzień dziecka to trzeba się bawić, komercja na całego. Od samego wejścia myślałem że będzie wszystko poza jedzeniem i piciem za free ale się zdziwiłem. Szafki na ubrania płatne, przecież nie będziemy łazić z plecaczkami po parku wodnym. Tak samo miejsca by się ulokować na leżaku to dodatkowa opłata, na tym nie koniec bo wokół parku wodnego płynęła sztuczna rzeczka, na zasadzie by można było oddać się zupełnie wypoczynkowi i leniwie płynąć na wielkim dmuchanym kółku za to właśnie kółko trzeba było dodatkowo zabulić. Uczciwie powiem że bardzo mnie to zniesmaczyło. Nie jestem małostkowy ale skoro już kasują tyle za wejście to powinno być już wszystko w cenie. No dobra, bo same narzekania a nic o zabawie nie napisałem jak na razie 😊 Początek czerwca to jeszcze nie czas by park wodny był tłumnie odwiedzany, to było nasze szczęście i mogliśmy się oddać zabawie bez czekania w kolejkach czego chyba nikt nie lubi. Zaczęliśmy zwiedzanie od początku kierując się wedle mapki, na początek wysłałem Dorotę z Maksem na spływ dwuosobowy w czarnej rurze 😊 sam stałem u wylotu czekając aż wypłyną z aparatem przygotowanym na wykonanie zdjęć. Po jakimś czasie wypłynęli i mieli zadowolone buzie, zabrałem Maksa i poszedłem teraz ja z nim skorzystać z tej wodnej atrakcji. Było super i zacząłem wczuwać się w dobrą zabawę, pogoda była super 😊 zabawa się rozkręcała. Następnie poszliśmy na kaskadowy spływ wodospadami siedząc w kółkach dmuchanych które trzeba było wtoczyć dosyć spory kawałek. Maks miał problemy ale pracownik aqualandii pomógł mu i znowu kolejna atrakcja świetnie się zakończyła. Ja sam poszedłem i mega mi się podobało. Bawiliśmy się jeszcze na kilku szybszych zjeżdżalniach gdzie leciało się w rynnie z mniejszą czy większą prędkością a zrezygnowaliśmy z najbardziej obleganych latem obiektów dla odważnych jak vertigo 😊 Pobawiliśmy się raptem kilka godzin ale mieliśmy dość i tyle nam wystarczyło. Maks był zadowolony i a ja byłem pod wrażeniem jego odwagi 😊 Wracaliśmy myśląc o obiedzie, bo w w parku wodnym jedzenie typowe dla turystyki jak burgery i frytki. Po naszym powrocie dowiedzieliśmy się o znacznie bliższym fajnym miejscu w Murcji a także o kilku mniejszych parkach wodnych w Rojales oraz w Torrevieja. No cóż, zaliczyliśmy słynną Aqualandię i przy innej okazji zwiedzimy bliżej położone aquaparki.