Wycieczka do Rio Fraile
To była wycieczka zdecydowanie inna niż wszystkie do tej pory. Po pierwsze wybraliśmy się tam dzięki naszemu niedawno poznanemu koledze Kazikowi. Kaziu mieszka dosyć blisko nas, poznaliśmy go przez zupełny przypadek, co u nas już jest zupełnie normalne. Przypadki powstają zazwyczaj z powstawania nowych nieprzewidzianych sytuacji a takich mamy tutaj całkiem sporo. Kazik jest starszy od nas, zna perfekcyjnie język i obyczaje miejscowe, a do tego zrzeszony jest w jednej z grup, które w weekendy umawiają się na wycieczki. Jest to tutaj popularne, ludzie zrzeszają się w grupy i chodzą po górach lub jeżdżą na rowerach. Tak więc Kaziu zaprosił nas na wycieczkę ze swoją grupą, czuliśmy się tym zaszczyceni. Byliśmy tylko we dwójkę gdyż Maks znajdował się na wakacjach u dziadków. Wyruszyliśmy naszym Fordem z samego rana, miało być ciepło w końcu połowa lipca w Hiszpanii to dosyć ciepły okres Do naszego autka dosiadło się jeszcze kilka osób, pozostali pojechali drugim samochodem. Jechaliśmy w stronę Walencji by później w okolicach Almansa zjechać z autostrady, jechaliśmy coraz gorszymi drogami. Trasa zajęła nam ponad półtora godziny, w końcu dotarliśmy na parking, który o dziwo był płatny i za cały dzień trzeba było uiścić opłatę 5 euro. Wszyscy wyszliśmy i rozpoczęły się przygotowania, samochodów na parking przybywało co oznaczało że dotarliśmy mniej więcej na czas. Moim wyposażeniem był plecak wodoszczelny oraz buty do chodzenia po wodzie. Inni członkowie grupy szli w normalnych butach typu adidasy. My mieliśmy inne obuwie niekoniecznie lepsze jak się później okazało. Oglądając kilka filmików w internecie wiedzieliśmy że czekają nas rozmaite niespodzianki, i tak też było ale po kolei. Szliśmy więc wszyscy dróżką wzdłuż rzeki która było nieprzeciętnie czysta, znaczy w Polsce niestety chyba takich nie ma pomimo tego iż nie był to dziewiczy teren. Ewidentnie region był solidnie uczęszczany przez turystów, w większości Hiszpanów a teraz dodatkowo przez Polaków. Szliśmy jakiś czas by w końcu nadeszła chwila że należało wejść do wody, kilka osób wskoczyło do krystalicznie czystej rzeki. My weszliśmy badając grunt oraz temperaturę wody, która początkowo nie była dla nas komfortowa. Trasa wiodła w dół rzeki, były momenty że musieliśmy przepłynąć jakiś odcinek ale głównie woda sięgała kolan. Było to nie ukrywam bardzo męczące, buty które kupiliśmy jak wspomniałem nie były zbyt twarde co po setnym stąpnięciu na kamień w wodzie było coraz bardziej dla nas odczuwalne. Po dwóch godzinach lekko zmęczeni dotarliśmy do miejsca na które w sumie czekaliśmy. Było dosyć niebezpiecznie, trzeba było zejść po śliskiej skale w głąb kanionu a następnie spuścić się po linie przy kilku metrowym wodospadzie by w końcu mocno odbić się od skały i popłynąć. Cała operacja wydawała się prosta, jednak adrealina była odczuwalna, drobny błąd mógł się różnie zakończyć. Nie mieliśmy kasków chroniących głowy, a tutaj łatwo było upaść. Na szczęście wszystkim udało się pokonać przeszkodę, czuliśmy się wspaniale. To była najtrudniejsza część wycieczki, pozostała jeszcze jedna przeszkoda a potem już idziemy do punktu końcowego. Po kolejnej godzinie dotarliśmy do końca, wyszliśmy z rzeki i ubraliśmy nasze buty schowane w plecaku, były suchutkie. Plecak okazał się strzałem w dziesiątkę, gdy pływałem unosił się na powierzchni wody. Byliśmy zadowoleni z wycieczki, ubraliśmy normalne buty i ruszyliśmy w stronę parkingu. Niestety okazało się że musimy wrócić do tego miejsca z którego rozpoczęliśmy trasę górskim szlakiem. Szliśmy i człapaliśmy oddalając się od pozostałych członków grupy, którzy zaprawieni w bojach szli dziarsko. Musieliśmy się spiąć by nie zostawać za bardzo w tyle. Resztkami sił dotarliśmy na parking, teraz nadszedł czas na wspólny posiłek. Każdy miał coś ze sobą by podzielić się z innymi, my przygotowaliśmy tortille z naszych wyśmienitych jajek. Popróbowaliśmy różnych przysmaków a także winka, muszę przyznać że wszystko nam bardzo smakowało, ucztowaliśmy godzinkę po czym spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Byliśmy bardzo zadowoleni z wycieczki, wróciliśmy późnym popołudniem.