Costa Blanca

  • Nasza oferta
    • Domki
    • Galeria
    • Kalendarz i cennik
    • Wycieczki z przewodnikiem
    • Wynajem aut
    • Kupno nieruchomości
    • Opinie
  • Costa Blanca
    • Plaże
    • Atrakcje
    • Okolica
    • Filmy
    • Porady
    • Mapa
    • Pogoda
  • Kalendarz
  • Kontakt

Wyprawa do Hiszpanii - dzień 4

10 września 2015

Pobudka o 8 ale piszę od ponad godziny ? idziemy na kawkę do motelowego baru i jedziemy do Andaluzji !!!! Andaluzja Ole !!!

Trasa ma 340km tyle właśnie pokazuje nawigacja do San Nicolas del Puerto- malutkiego miasteczka położonego w górach Andaluzji. Jedziemy prawie całą drogę autovią, czyli autostradami mijając Cordobę i 70km od Sewilli odbijamy w góry. Ostatnie 25km to dosyć kręte i wąskie dróżki wznoszące nas znowu na wysokość 600 m npm. Miasteczko ma jedną ulicę, przy której wszystko się znajduje, kilka sklepów i jakieś 5 barów. Jest bardzo przyjemne, ale nie wiemy jak dojechać do Casa Gabriela. Parkujemy i dzwonimy, znaczy ja dzwonię, bo spodziewam się rozmowy po naszemu ? polskiemu. Odbiera Hiszpan i zdziwko… nie gęga po naszemu, nie gęga po angielsku… gęga espanol, rozmawiamy, on mówi powoli i pyta gdzie jesteśmy, ustalamy ulicę i po 5 minutach spotykamy się na jedynej i nieczynnej stacji benzynowej. Jedziemy niecały 1km i jesteśmy w zagrodzie Casa Gabriela. Wychodzimy z autek, witamy się a następnie Jose pokazuje nam domek a właściwie jego część, gdzie będziemy mieszkać… madre mia, to faktycznie inna bajka. Gdyby nie lodówka i mikrowela, można by tutaj nakręcić kolejną część opowieści o błędnym rycerzu albo Hobbita. Mimo wszystko jest fajnie, pomieszczenia są chłodne, gdyż dom posiada niemal metrowej grubości mury i malutkie okna, które są dodatkowo opancerzone w żaluzje i kraty. Mamy do dyspozycji salon z kuchnią, sypialnię oraz łazienkę. Brak komercji, Ikei itp., wszystko jest oryginalne, drewno, kamień, bardzo gustownie, klimatycznie, czyściutko… Jest OK. Po chwili przyjeżdża drugi samochód, kolejni goście ? to są znajomi Jose, kobitka jest Polką, od 15 lat mieszkającą w Sewillii. No to gdyby co, to mamy tłumacza. Po zapoznaniu, pogawędce, idziemy się przejść po okolicy. W pobliżu znajduje się źródło rzeki, mega czyściutkie miejsce skąd okoliczni mieszkańcy napełniają baniaki używając jej jako pitnej. Przechodzimy miasteczko, po drugiej jego stronie, znaczy po 5min spacerem została stworzona tzw. sztuczna plaża przy rzece, są zejścia i można pływać ? woda bardzo czysta, kilka knajp z tapasami i piwkiem, winkiem itp. siadamy i patrzymy na rzekę, jest fajnie. O 15 mamy obiadek, jesteśmy ciekawi co Jose przygotuje, bo on jest gospodarzem, kucharzem i przewodnikiem w jednym, co jak się później okazuje bardzo przydatnym.

Wielka Paella… mam zdjęcie, mnóstwo wielkich robaków oraz muli wystaje z parującej patelni ? pierwsze moje obrzydzenie jakoś mija… każdy dostaje pełny talerz. Moja żona jest wniebowzięta – ona uwielbia wszelkie robale wodne, a TAKIEJ paelli jeszcze w życiu nie jadła! Do picia dostaję, czego się nie spodziewałem, fino manzanilla –  to odmiana mocnego wytrawnego jerez czyli sherry bardzo mało popularnego w Polsce. Mocny wytrawny smak zimnego trunku dodatkowo podkreśla smak paelli, muszę przyznać – bardzo dobrej. Dostajemy dokładkę, potem następną, z kieliszkami dzieje się podobnie, chociaż one są malutkie a talerze dosyć spore. Potem arbuz i po godzinie biesiady postanawiamy wybrać się na rowery.

Wodospady bez wody… kręcimy pedałami i kręcimy, niby 6km do wspaniałego Cerro el Hierro, jedziemy dwoma zdezelowanymi rowerkami, które mają tylko nieco mniej lat niż dom ale wydają się sprawne ? trasa jest super, utwardzona i niemal prosta, z tym że cały czas pod górę (której niby nie widać ale czuć)… masakra, ale widoki rekompensują trud pedałowania. Po obu stronach pasą się owce pośród dębów korkowych, widoki wspaniałe, pogoda idealna, jakieś 26C, ale górskie powietrze powoduje że odczuwalna jest niższa. Docieramy do celu, szlak z informacją 250m w górę, tutaj już rowerki trzeba pchać. Wysokie skały i kaniony ale nie ma wodospadów… szkoda, ale warto było, bo górskie skały  i krajobraz warty wystrzelania 50 zdjęć albo lepiej ? wracamy już w dół a tu znacznie lepiej się pedałuje.

Wybraliśmy się jeszcze raz samochodem z Jose, w miejsce gdzie godzinę temu byliśmy, postanowił zabrać córkę znajomych i nas też. Autem powoli w 10min byliśmy na miejscu, Jose zna się na roślinach, minerałach i wielu najróżniejszych rzeczach i opowiedział kilka ciekawostek związanych z miejscem oraz o obrywaniu kory z dębów, która to później zostaje przetworzona do zatykania butelek z winem ? Te najlepsze nie mogą pochodzić z pierwszego zbioru, tylko z kolejnych, co ciekawe – kora musi odrastać przez 9 lat pomiędzy kolejnymi zbiorami. Odnajdujemy też trochę minerałów jak kwarc, które były wydobywane tutaj, tu znajdowały się kopalnie minerałów, dziś już nieczynne. Wracamy na kolację. Dzień kończymy mega zmęczeni… kolacja była pyszna (wszystko ekologiczne, chleb pieczony przez gospodarza, oczywiście z ekologicznych ziaren, wino ekologiczne, piwo ekologiczne własnej roboty, a na koniec jeszcze  ciasto z ziemniaków na słodko ale słodzone cukrem trzcinowym – kurcze! kiedy Jose zdążył to wszystko przygotować????), rozmowy po hiszpańsku męczą, trzeba się koncentrować ale powoli do przodu.

Powrót

Costa Blanca - zobacz film

Dlaczego Costa Blanca? Zobacz krótki film promujący wybrzeże Costa Blanca a zrozumiesz…

Więcej

Kontakt

  • dmatuszek@wp.pl
  • Dorota: +48 501 237 161
    Krzysztof: +48 501 798 758
  • @blanca_golf
  • #lomasdelgolfpl
© Costablanca del golf. Wykonanie: przybyla.info